Minęły dwa tygodnie i to właśnie dzisiaj dowiemy się czy wygramy i czy poznamy One Direction. Jestem strasznie zdenerwowana, mam ogromną nadzieje, że mi, a raczej, że nam się uda. Mam wejść na stronkę, przeczytać wyniki i zadzwonić do Alice... Oby nam się powiodło. Podeszłam do biurka z laptopem i usiadłam. Powoli weszłam w to, co mnie interesowało. Gdy zobaczyłam wyniki konkursu, gdy zobaczyłam kto wygrał byłam w szoku. Łzy po policzkach same zaczęły mi lecieć. Nie udało się nam... Wejście za kulisy dostał ktoś inny. Przecież mogłam się tego spodziewać. Drżącymi rękami wzięłam telefon do ręki i wybrałam numer do Ali.
-No Anna mów czy wygrałyśmy! -usłyszałam w słuchawce. Jak ja mam jej to powiedzieć? Ona się przecież załamie. - Ej, jesteś tam?! No powiedz wreszcie!
-Alice... Ja... To znaczy my... -mój głos się łamał, łzy leciały mi strumieniami po policzkach i spadały na moją bluzkę. -Nie udało nam się! Rozumiesz to?! Nie wygrałyśmy tego!! -moja rozpacz powoli przeradzała się w złość. Alice nic się nie odezwała. Lekko się tym zaniepokoiłam.
-Ali jesteś?
-Jestem... Ja tylko... Szkoda, że tego nie wygrałyśmy. Ale najważniejsze, że idziemy na ich koncert. Będziemy widziały ich na żywo i to jest super. -pocieszała mnie i siebie jak tylko potrafiła. Ulżyło mi, gdy dowiedziałam się, że nie jest jej tak bardzo przykro z powodu przegranej. Na pewno było jej smutno, ale jakoś nie okazywała tego. -Annabelle może wpadłabym do ciebie na noc? -zaproponowała z radością w głosie. -Wiesz, do koncertu pozostało nam tylko półtora tygodnia. Pogadamy, pośmiejemy się i od razu będzie nam lepiej po porażce. -ona była taka kochana...
-Pewnie to dobry pomysł! -zgodziłam się z nią. Na pewno dobrze nam to zrobi. Umówiłyśmy się na wieczór...
Gdy Alice do mnie przyszła naszykowałyśmy sobie miskę popcornu i usiadłyśmy przed telewizorem. Jakoś tak wyszło, że zasnęłyśmy i obudziłyśmy się rano.
Obudził nas telefon Alice, kumpela wstała z kanapy i odebrała go. Byłam ledwo przytomna, nie wierzyłam, że usnęłyśmy w salonie!
-Annabelle!! -usłyszałam piskliwy i bardzo głośny krzyk przyjaciółki. -Boże nie uwierzysz! Dzwoniła Elizabeth! Ona ma trzy wejściówki V.I.P na koncert One Direction!!! Ktoś jej załatwił! -ona była taka uradowana, a do mnie powoli docierało co mówi. -Musimy ją poprosić żeby nas zabrała! Przyjaźnimy się... Powinna to zrobić... -za bardzo w to nie wierzyłam... Elizabeth była trochę wredna, mimo tego, że się przyjaźniłyśmy to wątpiłam żeby ona to zrobiła. -Zadzwonię do niej jeszcze raz. O! Albo lepiej wyślę sms-a. -Alice już stukała palcami po swoim BlackBerry. Nawet nie zdążyłam nic powiedzieć, a ona już oznajmiła mi, że wysłała do niej sms-a. Ali była taka podekscytowana... Mi lekko też się to udzieliło. Po chwili zadzwonił telefon przyjaciółki, ona go odebrała i wzięła na głośno mówiący.
-Hej Alice! Jesteś z Annabelle?
-No pewnie! -była taka uradowana. -To mów o tych wejściówkach!
-Właśnie w tej sprawie dzwonię. Nie wezmę was. Zabieram na ten koncert kogoś innego... -bez żadnych uczuć odpowiedziała dziewczyna w słuchawce. Na twarzy Ali pojawiło się...hmm...nie mogłam rozpoznać co to było.
-Ale jak to? Liz... -w oczach Alice pojawiły się łzy. -Przecież my się przyjaźnimy... Elizabeth... -dziewczyna już nie wytrzymała i po prostu się rozpłakała. Musiałam to przerwać i zabrać głos.
-Elizabeth skończ już to... Daruj sobie! Nie było tej rozmowy i tyle! -zabrałam telefon Alice i się rozłączyłam. Odłożyłam go na biurko i wzięłam przyjaciółkę w ramiona. Razem zaczęłyśmy płakać...
Następna część będzie pod koniec grudnia :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz